Jezioro Srebrne

HISTORIA JEZIORA SREBRNEGO:

Od pasji do zawodu…

Jako kilkuletni chłopiec, często obserwowałem moich sąsiadów – rodzinę Senft, którzy szykowali swoją żaglówkę (z nietypowym ciągnikiem), do wyjazdu na piknik. Krystian, mój kolega nazywany do dziś Yngl, ładował do łodzi ekwipunek i wędki. Jeździłem za nimi na rowerze w pobliskie akweny wodne, gdzie oddawali się wędkarstwu i żeglowaniu. Parę lat później jako młodzieńcy wspólnie marzyliśmy o uprawianiu narciarstwa wodnego.Po jakimś czasie, on w swoim garażu, dokonał pierwszej adaptacji silnika z motocykla marki Henkel, do żaglówki, próba zakończyła się niepowodzeniem, nieudany prototyp zastąpiony został silnikiem z motocykla WSK 125 cm3, jednakże i ten silnik okazał się być niedoskonały. Kilka lat później Yngl podjął pracę, a za pierwsze zarobione pieniądze, kupił motocykl MZ 250. Ten silnik Yngl przystosował  do napędu, żaglówkę swojego ojca skrócił  o metr i zamontował  silnik ze swojego motocykla. Ja, z drewnianych, obciętych śniegowych nart ojca, wykonałem narty wodne, przykręcając do ich spodu blachę aluminiową, a na górę obcięte gumowce mamy. Aby  narty nie zatapiały się, przykręciłem do nich styropian. Koleje przeróbki zbliżały nas do narciarstwa wodnego, byliśmy mocno podekscytowani..

Pierwsze próby pływania odbyły się na zakolu starej Odry w Januszkowicach. Zwodowaliśmy motorówkę, między barkami oczekującymi na remont w stoczni. Start na nartach okazał się udany, jednakże trwał tylko kilka sekund, gdyż zamontowany silnik zrywał klin na zębatce napędzającej śrubę pędną łodzi. Bardzo nas to martwiło, tyle lat eksperymentów poszło na nic. Rok później, będąc na giełdzie samochodowej w Gliwicach kupiłem radziecki silnik  wicher 25 KM, oryginalny do łodzi. Wracałem pośpiesznie z nowym silnikiem do łodzi Yngla, chciałem jak najszybciej podzielić się tą wiadomością z moim kolegą. Tego samego dnia, umówiliśmy się w jego garażu, by zamontować ten oryginalny silnik. Kolejne próby narciarstwa odbyły się na zakolu starej Odry w Mechnicy, jako pierwszy wystartowałem ja, pierwsza udana jazda sprawiła ogromną radość, wieloletnie marzenia o narciarstwie, stały się rzeczywistością. Do dziś pamiętam to niezwykłe uczucie, gdy z dużą prędkością ślizgałem się na nartach po lustrze wody. Potem zamieniliśmy się rolami ja przejąłem stery, a Yngl, równie bezbłędnie wystartował przy pierwszej próbie, wykonując kilka rund na zakolu Odry. To był wielki dzień, zostaliśmy pionierami narciarstwa wodnego w naszym regionie.

W tym samym roku kupiłem swoją małą łódź motorowodną z silnikiem wicher 30 KM. Teraz, nieco częściej niż w poprzednich latach, urządzaliśmy wyjazdy i pikniki z motorówkami, każdy z naszych znajomych i przyjaciół, próbował swoich sił na nartach, co sprawiało wszystkim mnóstwo radości. Najlepszym zbiornikiem do uprawiania tego sportu pozostawało jezioro w Januszkowicach- Lesianach, gdzie właśnie zakończyła się eksploatacja piasku. Teren ten, pozostawał własnością Kopalni Surowców Mineralnych w Opolu, szybko też znalazł miłośników kąpieli i wędkarstwa. Wodowanie łodzi na tym jeziorze wywoływało niezadowolenie wśród wędkarzy, którzy uzurpowali sobie wyłączne prawo do korzystania z tej wody. Przepędzali nas z jeziora, podnosząc, że robimy im fale i przeszkadzamy w wędkowaniu. Dowiedziałem się, że teren ten można kupić na własność, wcześniej odbyły się już dwa przetargi, ale nikt terenu nie zakupił. W 1994r. zainteresowany był nabyciem posiadłości Marek Kotański, twórca ośrodków MONAR dla uzależnionych , ale napotykał się ze sprzeciwem, toteż jego zamiar nie został zrealizowany. W czerwcu 1995r., podczas, gdy pływaliśmy na nartach wodnych, jeden z wędkarzy rzucił w nas kamieniem, który upadł obok mojej nogi. Następnego dnia udałem się do dyrekcji kopalni, gdzie otrzymałem informacje o możliwości zakupu tej byłej kopalni. Złożyłem ofertę kupna na zarząd, który poinformował mnie, że na 12.07.1995r. zostało zaplanowane spotkanie z notariuszem, celem dokonania transakcji sprzedaży. Nie miałem możliwości kupienia samego jeziora, gdyż wchodziło ono w skład kompleksu nieruchomości, gdzie prócz 19 ha wody, znajdowały się grunty i 9 niezamortyzowanych budynków, o łącznej powierzchni 50 ha. Mogłem pozwolić sobie na zakup tak dużej posiadłości, gdyż parę lat wcześniej pracowałem w Berlinie zachodnim. 1995 roku  prowadziłem już 2 firmy, a jedną z nich było przedstawicielstwo handlowe na województwo opolskie, firmy Partner, Siemens – Bosch na urządzenia grzewcze i ich serwis.

Ku uciesze moich znajomych i letnich przyjaciół wprowadzałem nowe zasady korzystania z jeziora, ograniczając swobodny dostęp do akwenu. W sierpniu tego samego roku uroczystego nadania nazwy Jezioro Srebrne dokonała, Brygida Gabor. Od tamtej pory, moje życie prywatne i zawodowe kręci się wokół jeziora, któremu oddałem najlepsze lata życia i młodość.  Marzenia z dziecięcych lat, sprawiły, że wraz z moim kolegą zostaliśmy marynarzami, a uprawnienia zawodowe zdobyliśmy 24.03.1994 roku.

Pierwszą wodna wyprawą  był  Kanał Gliwicki, który ma 40 km i 6 śluz. Kilka lat później zorganizowałem pierwszy rejs Rzeką Odrą przez Zatokę Szczecińską na Bałtyk, następne były już bardziej odważne.Swoje marynarskie pasje nie ograniczam tylko do jeziora srebrnego w Januszkowicach, od wielu biorę udział w rejsach morskich. Wraz z moją załogą mamy kilka rejsów za sobą po Morzu Adriatyckim, Śródziemnym, przepłynęliśmy lazurowe wybrzeże od Włoskiej Savony -Monako do Saint Tropez we Francji. Inne rejsy: Miami -Bahama,  Floryda, Atlantyk- Zatoka Meksykańska. Rejsy po Balearach i wyspach kanaryjskich. Rejs z Maroco-Gibraltar-Costa del Sol. Rejsy wśród wysp Różańcowych w Kolumbii. Rejsy po zatoce Tajskiej i wodach Wietnamu. Rejs w Meksyku po Oceanie Spokojnym. Rejs przez Laos Mekongiem. Woda ciągle obecna w 2021 roku wraz z kolegą Pawłem ustanowiliśmy rekord Polski w czasowym przepłynięciu rzeki Odry na Odcinku jej żeglowności, Koźle- Świnoujście (wejście na morze Bałtyckie)   w czasie 16,59 godziny.   

Prowadząc działalność gospodarczą od czasu uzyskania Polski wolności 1989 roku,  obserwuję z niepokojem ograniczanie wolności  gospodarczej oraz swobodę, każdego obywatela.  Pokolenia praktycznych fachowców zamienili w kadry niepotrzebnych biurokratów. Nieustannie tworzą absurdalne instytucje i urzędy, regularnie obciążając budżet narodowy. Sukcesywne wyniszczanie małej  przedsiębiorczości, spycha kreatywnych do rangi szeregowych  pracowników korpo. Dodatkowo Unia Europejska podstępnie dokonała kolonizacji biedniejszych Narodów, swoim  narzuconym prawodawstwem odebrała  tożsamość, wolność, suwerenność, niepodległość.  Mniejsze kraje, stały się rynkami  zbytu,  weszli w nasze gospodarstwa, firmy, domy, życie, pod hasłem pomocy, wspólnoty i wsparcia finansowego. W rzeczywistości dokonuje się niszczenie rodzimego handlu, przedsiębiorstw,usługodawców, wygasza się przemysł, likwiduje kopalnie. Współczesny obywatel to już człowiek ograniczony, zblokowany z limitami  na każdą swobodę. Wolność obywatelska zamieniona zostaje  przez  biurokratów  w limitowane kursy kwalifikacyjne. Często Prawo to fikcja, a  sprawiedliwość  pobożne życzenie. Będąc praktykiem z niepokojem patrzę w przyszłość, na masy teoretyków nie znających etosu pracy, potu, wykształconych z dyplomami na ścianach i na młodzież od dzieciństwa zniechęcaną do pracy i wysiłku.

Każdego roku, absurdy  biurokracji przerastają wyobraźnię , czas na pracę, trzeba marnować na tworzenie stert papierów, dokumentów, wniosków itd., dla niepotrzebnych nikomu  instytucji, czy  urzędów.

                                                                                                                            Kpt Jan Płonka.